Pytając o człowieka

Sztuka, podobnie jak filozofia, to raczej domena stawianych pytań, niż gotowych odpowiedzi. Malarstwo autorstwa Łukasza Gila jest kolejnym przyczynkiem do ujawnienia  prawdy indywidualnego przeżycia i zarazem do próby odczytania tego, co w odniesieniu do osoby ludzkiej można uznać za uniwersalne. Poszukiwania ukazują człowieka w jego złożoności: z jednej strony odnajdujemy ślady jego samotności, przemijalności, poczucia obezwładniającego niekiedy ciężaru egzystencji,  z drugiej jednak – doświadczamy poczucia  troski i nadziei.  W tą twórczość wpisane są liczne tęsknoty związane  ze światem wartości, wspólnotą osób i metafizyczną pełnią.  Jest to siłą rzeczy zapis swego rodzaju niespełnienia, wymykania się, ale także potwierdzenie imperatywu godzenia sztuki z życiem i przełamywania subiektywnej sfery emocjonalno-psychologicznej w celu dopełnienia jej elementem racjonalnym, zorientowanym na to, co obiektywne. Na tej drodze spotykamy elementy zmienne, bardziej przypadłościowe, ale pozwalają one przybliżyć się i odkryć to co stałe, to co dotyka bytu jako takiego. Nie doświadczamy ładu w czystej postaci, ale odnajdujemy wysiłek, który prowadzi do jego odkrywania. Finalnie okazuje się, że nie chodzi wyłącznie o człowieka, ale raczej o dotykanie tajemnicy wpisanej w naszą egzystencję. W pewnym sensie można powiedzieć, że sztuka prowadzi nas poprzez człowieka do Tajemnicy.

Takie podejście łączy uprawianie malarstwa z odkrywaniem istoty człowieczeństwa, rozpoznawaniem rzeczywistości i próbą jej zrozumienia. Jest to stąpanie ścieżką pełną licznych wątpliwości. Wymaga nieustannej uważności, przełamywania sprzeczności i umożliwia odkrywanie własnej tożsamości w procesie twórczym. Szukanie siebie, odkrywanie głębokich pokładów osobowości, to jakby wychodzenie z tygla emocji. W przypadku twórczości Łukasza Gila emocje pozostają mocno wpisane w proces twórczy i do pewnego stopnia w same prace malarskie. Charakterystyczne jest, że nieco inny charakter mają jego szkice, stanowiące jakby bezpośredni zapis myśli. To może wyznaczać dalszy kierunek poszukiwań, zorientowany na oszczędną syntezę elementów figuratywnych i abstrakcyjnych. W ten właśnie sposób może dokonywać się proces „składania” wiedzy o człowieku i rekonstrukcja jego integralnego obrazu.

Ciemna, „poważna” kolorystyka prac nawiązuje do trudu i bólu istnienia, ale nie skłania to wyłącznie do odkrywania elementu dramatycznego. Jest także nośnikiem ukrytej siły i woli trwania, a także pierwiastkiem nadziei, która jest człowiekowi niezbędna do życia. Taki rodzaj „trudnej afirmacji” wskazuje na pewne filiacje z postawą reprezentowaną przez Jacka Sienickiego i  artystów związanych z Arsenałem. To rodzaj wyzwania skłaniającego do godzenia czynnika estetycznego z etycznym, wyzwania przed którym staje Łukasz wraz z kolejnym pokoleniem twórców. Niezależnie od nieustannych wysiłków poznawczych i twórczych, pytanie o człowieka pozostaje pytaniem otwartym.

Urszula Ślusarczyk

Nieustanność światła

Z okna pracowni Łukasza Gila roztacza się widok na pobliski ogród i fragmenty sąsiednich ulic Rzeszowa… jednocześnie roztacza się stamtąd widok na tajemnice czasu, przestrzeni, światła, wewnętrznych refleksji i przeżyć, tajemnicę wszystkich tych spraw, które są osadzone w rzeczywistości nieskończonej. Łukasz Gil w skupieniu pracuje nad malarskimi środkami, które pozwolą mu na znalezienie czystego języka własnej narracji. Poszukując światła artysta oswoić musi rzeczywistość materii kosmosu, nawarstwień pejzażu, wreszcie mgławicy atomów, które są okryciem, szatą i całunem rzeczy. Światło, które jest opozycją, dysharmonią ciemności przenika ją, określa i na powrót harmonizuje. Te tajemnice paradoksu czy paradoks tej tajemnicy jest niezwykły, lecz najgłębiej odczuwalny przez każdego, kto zechce zatrzymać się w refleksji nad człowiekiem i światem. Światło, które jest pozbawione afirmacji, lecz to ono wyznacza horyzont, ono jest przekroczeniem tenebrycznej rzeczywistości, nadzieją na trwanie. Za jego sprawą transcendencja rozlewa się na byty.

Artysta ukazuje ascetyczną stronę światła, jego samotność, która jest stanem duchowej tajemnicy. Ono jest szczeliną, kierunkiem wyjścia z przemienności form, od chaosu i cierpienia świata ku zbawczej transcendencji. Łukasz Gil w kolejnych cyklach nie stara się zaprezentować swojego oeuvre, lecz autentycznie przeżywa pewne realności, na których się skupia i których bezpośredni, czasem wręcz morfologiczny przekaz łączy z aluzyjnym i medytacyjnym, zda się o religijnej proweniencji. Ów aspekt sakralny jest bezsprzecznie obecny w twórczości malarza. Słowo sacrum etymologicznie znaczy „poświęcony Bogu”. I w ten sposób termin ten rozciąga się na wszelkie aspekty sztuki, która niesie w sobie pierwiastek duchowy, pierwiastek przekraczania fizyczności i własnej cielesności, również pierwiastek oczyszczenia (katharsis).

Myślę, że istotne będzie w tym miejscu przytoczenie wypowiedzi Jana Pawła II, z Wenecji, z roku 1985 dotyczącej sztuki: „Jest (ona) poznaniem wyrażonym za pomocą linii, obrazów i dźwięków, symboli, w których myśl potrafi rozpoznać przebłyski tajemnicy życia wychodzące poza granice, których sama nie jest w stanie przekroczyć: otworzyć się na głębię, na wielkość i niepojętość istnienia.”

I właśnie cień, jako domena malarskiego języka artysty, staje się płaszczyzną odbicia owych przebłysków, progiem iluminacji, jawienia się tajemnicy…

Skupienie uwagi na harmonizujących się warstwach cienia powoduje chwilowe zarzucenie hierarchii nawyków oka, które nie jest już łowcą detalu. Przekraczając granicę zaciemnienia zaczyna ustalać „inne” światło, kieruje się więc krawędziami impastów, matową poświatą rozproszonych pigmentów, pulsacją blasku zatrzymanych gestów. Patrząc na ciąg przysłoniętych cieniem płócien Łukasza Gila mimowolnie przywołuję w myślach przejmujący cykl zgaszonych wnętrz z migoczącą linią krawędzi szklanych naczyń i unoszącą się perspektywą kresu w obrazach niemieckiego malarza doby baroku Sebastiana Stoskopffa. Bezbronność i ulotność nagromadzonych kształtów, kruchość linii nikłego światła, przeciwstawiona otwartej przestrzeni mroku, ostatecznie zaś naznaczająca to bezosobowe spotkanie odwiecznych antagonistów (światła i cienia), aura niedawnej obecności – przechylenie szali koloru na stronę ciepła egzystencji. W kompozycjach Stoskopffa nieskazitelna ciągłość okręgu zostaje nagle przerwana i odrywa się fragment naczynia, będący echem dawnej harmonii, lecz także zakłóceniem przestrzeni, blikiem oderwanym od źródła jasności. Płótna Gila niekiedy przechowują – ocalony w procesie kolejnych migracji barwy – nieregularny fragment, odprysk, pojedynczą nutę pozostałą z długiego akordu.

Pośród powracających motywów w twórczości artysty są nieustannie ponawiane studia przepływającego czasu, zarówno w jego doczesnym, jak też transcendentnym wymiarze. Studia z wolna gasnących kształtów pejzażu egzystencji, zapamiętanych wersów, znikomości dźwięków. I tylko światło jest ucieleśnieniem (ocaleniem) i przekroczeniem tego, co przemija, cień skończoności zamienia w nieskończone, otwierając absolut wewnętrznego horyzontu.

Marlena Makiel-Hędrzak

Przestrzenie samotności

Sytuacje graniczne, jakich doświadcza człowiek dotykają najbardziej istotnych treści i substancji bytu. One też definiują i weryfikują jego wewnętrzny status wobec znaków życia i transcendencji. Na takich płaszczyznach koncentruje się sztuka Łukasza Gila.

Narracja w rysunkach artysty przyjmuje postać symbolu. Jest to swego rodzaju skrót myślowy, który staje się jednocześnie formą wizji. Estetyka syntezy, którą stosuje autor bliska jest przedstawieniom ikonicznym, szczególnie tego rodzaju wrażenie możemy odnieść patrząc na cykl prac W poszukiwaniu człowieka. Te niewielkich rozmiarów rysunki są zaskakująco przestrzenne i pomimo, iż dominuje w nich rodzaj archaicznego niepokoju, jest także obecny swoisty porządek, który kategoryzuje ogląd świata, a który starożytni Grecy nazywali „kosmosem”.

Tematy religijne, jakie często pojawiają się w twórczości Gila (Stacje Drogi Krzyżowej, Weroni) łączą w sobie gęstą, gorącą, niekiedy wręcz szkicownikową ekspresję z muzyczną nostalgią, wrażliwą poetyką uczuć. Te dwa przeciwstawne stany ulegają sublimacji, przenikają się tworząc kontemplatywną „summę”. Metafora staje się pytaniem o prawdę lub rzeczywistym wejściem w przestrzeń bólu. Patrząc na Stacje mamy wrażenie, że wszystko to rozgrywa się gdzieś w abstrakcyjnej przestrzeni i czasie, lecz jednocześnie niezwykle blisko, prawie dotykalnie, wręcz wewnątrz nas.

Poetka s. Dawida Ryll pisze:

Samotność – miejsce

wczoraj zajęte

tobą

Kalwaria – miejsce

już nie dla mnie

w tobie

Owa dychotomia sytuacji ostatecznej, zobrazowana w tym wierszu, jest zasadą definicji wewnętrznego stanu człowieka, jaką przywołuje w swoich cyklach rysunkowych Łukasz Gil. Człowieka oderwanego od linearności czasu, trwającego w permanentnym wyborze, jakby skazanego na nieodwracalność.

Prace rysunkowe Łukasza Gila w wyjątkowy sposób zachowują równowagę pomiędzy dramatyzmem a kontemplacją. Czerń tła jest sceną, na której rozgrywa się „labirynt” istnienia. Lektura dzieł artysty pozostawia wrażenie przejmującego studium samotności, istotą obrazu staje się zderzenie aktywnej obecności z nieprzeniknioną materią tła, będącą czymś na kształt kliszy, odwrotnością, także sugestią bezgranicznej ciszy. To tu zatrzymaniu uległo zdarzenie, jego recepcja jest nieustannie ponawianą projekcją jakiegoś przed i po, jest rodzajem stanu, który T. S. Eliot nazywał zawsze obecnym kresem.

Marlena Makiel-Hędrzak

HĒSYCHÍA BARW I „KOLORU”  o twórczości Łukasza Gila

18 marca br. w  Muzeum Diecezjalnym J. E. Biskup dr Jan Wątroba otworzył wystawę malarstwa rzeszowskiego artysty Łukasza Gila. Po wystawie malarstwa Teresy Kotkowskiej – Rzepeckiej jest to kolejna prezentacja sztuki współczesnej  zorganizowana    w tym roku przez dyrektora Muzeum Diecezjalnego ks. Franciszka Dziedzica. Łukasz Gil urodził się w roku 1982 w Rzeszowie. Jest malarzem, rysownikiem, pedagogiem, działaczem związkowym i animatorem sztuki. Od 2012 roku kontynuuje studia doktoranckie w Instytucie Sztuk Pięknych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Reprezentuje  pokolenie, któremu przyszło żyć w innych warunkach niż te, w których żyły wcześniejsze generacje artystów. Skromny i naturalny, obdarzony talentem i  pasją, wyróżniający się konsekwencją i pracowitością. Jego twórczość cechuje autentyzm inspiracji oraz autentyzm realizacji. Dzięki wyjątkowej wrażliwości malarskiej dociera do ponadczasowej istoty tej dyscypliny sztuki. Obecna wystawa jest piętnastą indywidualną prezentacją jego obrazów lub rysunków, a ponadto uczestniczył w osiemdziesięciu wystawach zbiorowych.

Można założyć, że Łukasz Gil uprawia współczesny „akademizm”, a więc malarstwo doskonałe formalnie praktykowane w uczelniach artystycznych. Malarstwo takie  jest przeważnie albo „czystą abstrakcją”, albo aluzyjnym figuratywizmem zredukowanym do granic abstrakcji. Już jako uczeń liceum plastycznego przeszedł szkołę studiowania natury, modela, martwej natury, krajobrazu, co otworzyło go na urodę widzialnego świata. Kopiując dzieła dawnych mistrzów zgłębiał tajniki kompozycji figuralnej. Jako student Wydziału Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego miał szczęście korzystać  z wiedzy i doświadczeń zarówno Stanisława Białogłowicza, ucznia Wacława Taranczewskiego jak i Tadeusza Boruty, ucznia Stanisława Rodzińskiego. Jego obrazy wykazują  podobieństwo do wspaniałych płócien Stanisława Białogłowicza, lecz pod kolorystyczną tkanką pulsuje w nich przytłumiona epika, malarska retoryka Tadeusza Boruty. Droga Krzyżowa była tematem cyklu obrazów dyplomowych Łukasza Gila, wyróżnionych nagrodą Jerzego Panka przyznaną za najlepszy dyplom. Tematyka religijna pojawiała się także w innych cyklach jego rysunków i obrazów       ( Ecce homo ). Na obecnej wystawie pokazał zarówno Drogę Krzyżową jak i cykl wielkoformatowych płócien, które nazwał Obrazami horyzontalnymi. To bieguny aksjologiczne wystawy zatytułowanej Pytając o człowieka.

W świadomości oraz języku malarzy barwa i „kolor” nie są synonimem jednego, tego samego zjawiska. Od czasów Newtona i Goethego „kolor”, a więc zjawisko psychofizyczne lub – jeżeli ktoś woli – tęcza wszechmocną ręką z pięknych  f a r b  złożona był i pozostaje nieodgadnioną tajemnicą. Systematyka barw wyodrębnia barwy „kolorowe” ( spektralne)        i „niekolorowe” ( czerń, biel, szarości ). Dotychczasowe pojmowanie  koloru  wymaga redefinicji. „Kolorysta” nie może ignorować istnienia barw strukturalnych, które nie są barwami pigmentowymi. Dzięki nanotechnologii i nanometrii barwy i „kolor” analizuje się  na poziomie atomowym i molekularnym.  Program malarski Łukasza Gila dowodzi, że posiada on wyjątkową intuicję. Jak kiedyś impresjoniści, łączy dzisiejszą scjencję z wiedzą i praktyką malarską. Malowany przez niego obraz stanowi malarską syntezę dwóch odrębnych środowisk barwnych, optycznie scalonych lub nakładających się na siebie. Przeobraża się w wyrafinowany zapis zharmonizowanego układu barw ciemnych „niekolorowych” oraz barw „kolorowych”. Tym samym staje się jednolitym układem harmonijnym, w jakimś sensie malarskim odpowiednikiem topologicznego continuum nierozkładalnego. Stosując paletę barwną zdominowaną przez czerń autor Obrazów horyzontalnych uzgadnia ich delikatną       c h r o m a t y k ę. Szuka „koloru” w środowisku świetlnym powszechnie uważanym za „niekolorowe” i znajduje go tam w nadmiarze. Tworzy wielką i niepodzielną harmonię kolorystyczną.

Forma, a przede wszystkim koloryt prezentowanych obrazów, każe zastanawiać się, czy w tytule wystawy zawarł autor wyłącznie sens antropologiczny, czy też jest to pytanie zaczerpnięte z katalogu pytań ostatecznych. Czy jest to pytanie o człowieka – ikonę Boga,       o Istotę będącą obrazem swego Stwórcy. Zarazem pytanie o naturę ludzką skażoną grzechem pierworodnym. Jeżeli celem uniwersalnego malarskiego procesu twórczego jest odnalezienie harmonii, podstawowego składnika piękna, to nie można wykluczyć, iż głównym tematem „abstrakcyjnych” obrazów malowanych przez Łukasza Gila jest coś więcej, niż „abstrakcja”, sama tylko doskonałość dzieła malarskiego. Piękno rozpoznane przez malarza  ma swoje konkretne źródło, a jest nim wprzód ustanowiona harmonia, doznawana przez cały rodzaj ludzki jako tajemnica pojedynczego ludzkiego serca. Idealny związek Boga ze światem stworzonym, zaistniały dzięki boskiemu zestrojenie wszystkich  składników rzeczywistości. Zarówno więc w obrazach Łukasza Gila istniejących „wertykalnie” na sposób ikony, reprezentowanych przez Drogę Krzyżową, gdzie dematerializował cielesność wizerunku, jak też w Obrazach horyzontalnych, syntezach doczesności akceptujących zmysłowe profanum, chodzi zawsze o jedno i to samo. O sprawiedliwe malarskie świadectwo promieniowania obecności Bożej. O teofanię wyłaniającą się z kulminacji światła i ciemności. Dzisiaj, kiedy w pewnych kołach co drugi „artefakt” analizowany jest w kategoriach metafizyki obrazu,  aktualny staje się morał z anegdoty o Janie Styce, któremu objawił się Chrystus, aby kategorycznie zażądać : Maluj mnie dobrze … ! Pamiętając o tej przestrodze może jednak warto, może koniecznie trzeba dopatrywać się w obrazach Łukasza Gila autentycznej, bezinteresownej  potrzeby metafizycznego przeżycia.

Specyficzna medytacja towarzysząca malowaniu obrazu, a taki proces w przypadku Łukasza Gila trwa niekiedy kilka lat, może prowadzić do wyjątkowego stanu koncentracji  duszy i umysłu, tożsamego z modlitewną  medytacją chrześcijańską. Z modlitwą ciszy  i miłosnej obecności wobec utajonego w sercu Boga. Źródła absolutnej harmonii barw i „koloru”.

Jacek Kawałek

Dwie przestrzenie (Łukasz Gil, Dom Praczki)

Przestrzeń kreowana na płótnach Łukasza Gila – asystenta malarstwa Wydziału Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego – pokazana na wystawie „Tajemnice rzeczywistości” w Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej „Dom Praczki”, to – jak się wydaje – świadomy zapis wybranych przezeń fragmentów realnego świata.

Pełne niedopowiedzeń ułamki form, zatrzymane w malarskich kadrach figury, zdają się być pretekstem do zapisu gestu malarskiego. Jedynie przez znane nam klisze, notują w naszej pamięci konkretne kształty przedmiotów. Artysta daleki jest od obrazowania wprost, od łatwego pokazywania znajomej mu rzeczywistości. Balansuje na krawędzi abstrakcji, starając się – być może – zaznaczyć pewną ulotność spostrzeżeń czy zniekształcanie pamięci pod wpływem czasu. Szukając odpowiednich dla siebie środków wyrazu, porusza się niejako w dwóch przestrzeniach: barwnej i niemal monochromatycznej.

Zestawienia kontrastowo delikatnych barw z czernią, zdaje się być przestrzenią, w której pojawiające się postaci, wpisane zostają w oszczędną w wyrazie formę, zaistniałą w polu obrazowym. Kształty, których człowieczego charakteru możemy się jedynie domyślać, starają się dopełniać oszczędną przestrzeń, w którą zostały wpisane. Postaci są niedookreślone, kreowane miękko łamaną linią. Ostre kontrasty barw nadają wrażenie niepokoju, wyobcowania, zdają się zwracać uwagę widza ku emocjom ukrytym w malarskim geście artysty. Potęgując uczucie wyobcowania i dystansu pragną zobrazować samotność, pustkę.

Faktura obrazu, delikatnie nierówna, przez którą niekiedy przebija świetlistość farb, zmieniająca strukturę obrazu, zdaje się odnosić do innych, bardziej technicznych poszukiwań artysty. Z przestrzeni „Ecce homo” i „O człowieku” przenosi nas w nieco inny fragment własnej twórczości. Widzimy niewielkich rozmiarów obrazki, na których artysta prowadzi rozważania na temat koloru, faktury, ich wzajemnych relacji.

„Tajemnice rzeczywistości” stają się próbą pokazania większego spektrum poszukiwań artystycznych. Nie tylko zapisem pewnego rodzaju kondycji człowieka, jako wyobcowanej jednostki, zniekształcanej w ulotności wspomnień, której postać nakłada się na kolejne jej przedstawienia, samotnej i niemal kruchej. Jest to również próba zatrzymania wspomnień miejsc, fragmentów codziennej przestrzeni, zapisanych w postaci swoistych martwych natur. Jak i w przypadku obrazów „Ecce homo” i tu brak oczywistości. Przedmioty w ekspresyjnej formie, traktowane podobne jak człowiek, niekiedy migawkowo spajają się w całość w wizji artysty. Stają się obiektywnym obrazem zastanej rzeczywistości. Malarski kształt może stać się zatem każdym, zapisanym w naszej pamięci przedmiotem.

Izabela Łazarczyk-Kaczmarek

(„Projektor” – 6/2014)

Prześwity

Malarstwo i rysunek Łukasza Gila zwracają uwagę dwoma cechami – skupieniem i ekspresywnością. Nie są to w jego sztuce wartości opozycyjne, a współistniejące ze sobą i wzajemnie się warunkujące. Podglebiem, fundamentem mocnego estetycznego działania jego twórczości jest skupienie, które wyraża się w metodycznym sposobie powstawania kolejnych prac, tworzących zazwyczaj dłuższe, kilkunasto lub nawet kilkudziesięcioczęściowe cykle. Powstają one w wieloetapowym procesie, w którym ważne miejsce zajmuje refleksja nad podjętym tematem lub zagadnieniem artystycznym, owocująca seriami rysunkowych notatek, kreślonych w szkicowniku. Zilustruję ten proces twórczy, odwołując się do najbardziej znanego, zarazem pierwszego dojrzałego cyklu prac artysty, zatytułowanego Ecce Homo, zainspirowanego Drogą Krzyżową i motywami pasyjnymi.

W finalnej postaci tworzy go około 40 obrazów i rysunków, z których część stała się podstawą najlepszego dyplomu obronionego na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego w 2010 r., uhonorowanego Nagrodą im. J. Panka. Artysta wspomina, że pomysł na taką pracę pojawił się po obejrzeniu na wystawie malarstwa Mariana Czapli w Muzeum Diecezjalnym w Rzeszowie obrazów pasyjnych tego artysty. Wpłynęły nań także inne współczesne interpretacje tematu Drogi Krzyżowej, zwłaszcza jego ekspresjonistyczne ujęcia w twórczości Francisa Bacona, Jacka Sempolińskiego i Stanisława Rodzińskiego. Do tego zestawu mistrzów, który pojawia się w komentarza artysty, dodałabym Jacka Sienickiego i Stanisława Białogłowicza, w którego pracowni powstał jego dyplom, oraz wskazaną przez niego Teresę Pągowską.

Sienicki i Pągowska nie podejmowali tematów religijnych, są za to – podobnie inni wymieni artyści – malarzami ciemności i mrocznej sfery istnienia. Łukasz Gil lubi zawężoną gamę barw, usytuowanych blisko bieguna czerni, której subtelne odcienie kreuje z prawdziwą maestrią. Gdyby żył sto lat temu, zapewne malowałby nokturny; zresztą te z jego prac, które zawierają aluzje figuratywne lub reminiscencje pejzażu, wywierają takie wrażenie, jakby rozgrywały się o zmierzchu lub pod osłoną nocy. Jego artystyczne preferencje ujawniają się nawet w sposobie jego pracy – najchętniej maluje nocą, która oferuje mu tak potrzebne do skupienia i medytacji odosobnienie oraz ciszę. Swe pomysły często realizuje w formie czarno-białych lub delikatnie kolorowanych rysunków, które modyfikuje, realizując pomysły na różnych wielkościach papierów. Wtedy dopiero zaczyna malowanie obrazów, które niekiedy realizuje w kilku wariantach, różniących się formatami kompozycji.

Na finalną postać Ecce Homo składa się czternaście obrazów – tyle, ile jest stacji Drogi Krzyżowej. Obrazy powstały na niewielkich, kwadratowych blejtramach, nawiązując tym samym do form najczęściej spotykanych w polskich kościołach. Interpretując Pasję artysta skupił się nie tyle na wiernym odwzorowaniu tradycyjnej ikonografii, co spróbował odtworzyć duchową atmosferę wydarzeń i wyrazić ją w formie obrazów: przekształconej w ekspresyjny symbol ludzkiej niedoli figurze Chrystusa Ukrzyżowanego, układzie barwnych plam, mocnym rytmie linii. W cyklu Ecce Homo w pełni wyraził się główny jak na razie kierunek artystycznych poszukiwań Łukasza Gila, które w tekście programowym nazwał: „odkrywaniem duchowej kondycji współczesnego człowieka w konwencji malarstwa abstrakcyjnego”.

Po cyklu prac biblijnych zaskoczył odbiorców ekspresyjnymi erotykami, choć czy to rzeczywiście powinno dziwić? Eros łączy się ściśle z Thanatosem choćby intensywnością przeżyć, które mają charakter totalny, ogarniają ciało i duszę, są najważniejsze także dlatego, że doświadczając nich ludzie są zagarnięci, zniewoleni przez siły od nich wyższe, nad którymi nie mają władzy: Naturę i Boga. Ostatnio artystę zajmuje problem istnienia człowieka w czasie i przestrzeni: przemijalności, drogi, zmian, które się w nim i wokół niego dokonują w trakcie życia, śladów, które pozostawia. Tematy te współgrają z upodobaniem do formy cyklu, a także z ekscentrycznym formatem ostatnich obrazów. Gil najchętniej maluje na twardym podłożu – „deskach”, które stawiają pędzlowi opór. Są to formy kwadratowe lub lekko prostokątnie wydłużone, bliskie średniowiecznemu malarstwu tablicowemu. Eksperymentuje także z mającymi religijne pochodzenie, poziomymi panoramami i tworzy obrazy horyzontalne. Na zaprezentowanej w lutym 2014 r. w galerii „Korekta” Domu Artysty Plastyka w Warszawie wystawie Przestrzenie samotności jego prace zostały ze sobą tak połączone, że utworzyły na ścianie formę drogi.

Upodobanie do kompozycji, które, rozwijając się linearnie, metaforycznie ilustrują ludzkie życie w czasie i w przestrzeni, łączy się w obrazach Gila z poszukiwaniem prześwitów tajemnicy – penetracją w głąb, kompozycjami, na których pojawiają się abstrakcyjne kulisy, przesłony i woale oraz formy delikatnie przenicowane lub obrysowane malarskim światłem. Artysta objawia się w nich jako subtelny kolorysta, jego mroczne światy rozbłyskują pasmami bieli, świecącymi na ciemnym tle szarościami lub delikatnie zaznaczonymi barwami chromatycznymi: zielenią, czerwienią, żółcią i błękitem.

Charakteryzując na początku jego twórczość użyłam słów „skupienie” i „ekspresyjność”, a cechy te wzbogaciłabym także o „subtelność” i „delikatność”. Zwykle wiąże się je z charakterem człowieka, mam jednak na myśli także ich formalny wyraz, który wydaje mi się cenny i wyróżnia prace Gila. To unikanie skrajności, wyciszenie ekspresji, penetrowanie rozmaitych odmian barw, form i układów przestrzennych, które wyraża złożoność istnienia i bogactwo życia wewnętrznego człowieka, a także pozwala zbliżyć się do ideału, wyrażonego w znalezionej przed laty sentencji, wiszącej na ścianie pracowni artysty: „Sztuka mądra, piękna i ludzka”.

Magdalena Rabizo-Birek